Kiedy przychodzi do oceny objętości jakiejkolwiek poważnej pracy pisemnej – czy będzie to książka, artykuł prasowy, czy praca naukowa – najważniejszym wymiarem jest „strona”. Nie należy jej jednak utożsamiać z zadrukowaną kartką papieru. Dla materiałów tworzonych po polsku przyjmuje się pojęcie „strony znormalizowanej” – czasem nazywanej po prostu „stroną maszynopisu” – i jest to 1800 znaków w układzie: 30 wierszy, 60 znaków [[https://ile.liter.pl/]] w wierszu. W taki sposób mierzone są teksty dziennikarskie – ale także książki. To ogromnie ważne, zwłaszcza teraz, kiedy paroma kliknięciami można przeformatować każdy pisany materiał, powiększając lub zmniejszając czcionkę lub interlinię. Także zmiana kroju i odmiany czcionki zmienia wielkość powierzchni, jaką dany tekst zajmie na kartce lub monitorze. Dlatego znajomość podstawowych pojęć typograficznych może być pożyteczna nawet dla ludzi niemających nic wspólnego z rzemiosłem drukarskim.
Czcionka to, wbrew pozorom, pojęcie wieloznaczne – choć odnoszące się do tego samego efektu końcowego, jakim jest kształt litery lub cyfry na papierze. Przez wiele lat chodziło po prostu o fizyczny przedmiot, ale odkąd offset, druk cyfrowy i sitodruk wyparły tradycyjne wypukłe techniki druku i metalowe czcionki odeszły do muzeum – pod pojęciem „czcionki” rozumiemy całkowity wygląd znaków użytych w dany tekście; lub tylko ich krój. Te ostatnie cechy odnoszą się raczej do „fontu” – czyli komputerowego odpowiednika czcionek, niemającego fizycznej formy. To znaki – litery, cyfry, kropki, przecinki, pytajniki, wykrzykniki etc. – zaprojektowane w formie wektorów lub bitmapy, zapisane w postaci elektronicznej, zazwyczaj w jednym pliku. Dla uproszczenia wiele firm rezygnuje z rozróżnienia na „czcionkę” i „font”: np. w polskojęzycznych wersjach pakietów aplikacji biurowych takich jak MS Office czy LibreOffice, angielski „font” jest tłumaczony po prostu jako „czcionka”.
Wracając jednak do korzeni: czcionka to fizyczny przedmiot, dziś już w zasadzie nieistniejący – metalowy prostopadłościan odlany ze stopu drukarskiego, czyli stopu ołowiu z cyną i antymonem. To element składu zecerskiego, którego zadaniem było odbicie pojedynczego znaku drukarskiego. Dla uzyskania tekstu mającego długość znormalizowanej strony konieczne było użycie 1800 takich znaków: każda litera, cyfra, znak przestankowy i spacja miały własną czcionkę. Główną część czcionki stanowił „słupek”, na którego czołowej powierzchni znajdowała się wystająca „główka” o kształcie danej litery w lustrzanym odbiciu. Na szczycie „główki” było „oczko” – czyli ta część, która wchodziła w kontakt z papierem, odbijając znaki pisarskie w trakcie drukowania. Na obrysie „główki” był opisany prostokąt większy od niej – ten dystans między krawędzią odbijanej litery i krawędzią czcionki nazywany był „odsadkami”. „Odsadki” umożliwiały składanie samego tekstu bez justunku – czyli dodatkowych „ślepych” czcionek, pozbawionych znaków drukarskich, służących jedynie do oddzielenia pojedynczych liter. Dzięki „odsadkom” zachowany był minimalny potrzebny odstęp: w poziomie, czyli między znakami w wierszu oraz w pionie czyli między wierszami.
Czcionka metalowa to jednak historia: dziś gazety, książki, ulotki i wszelkiego rodzaju papierowe materiały drukowane są bez pieczołowitego składania maleńkich metalowy słupków. Stąd najpopularniejsze dziś rozumienie słowa „czcionka” – to komplet znaków, z których można złożyć jednorodny fragment tekstu. Jednorodny – co oznacza, że zarówno stopień, jak i krój i odmiana będą takie same. Znaki w dwu różnych stopniach pisma, znaki normalne i pogrubione, czy Arial oraz Times New Roman – to znaki z dwu różnych czcionek. Mówiąc w skrócie – jedna czcionka to komplet znaków o tych samych trzech zasadniczych parametrach: kroju, stopniu i odmianie pisma.
Stopień pisma to – mówiąc po ludzku – jego wielkość (https://typografia.info/podstawy). Liczymy ją w punktach typograficznych, które mają, w zależności od systemu typograficznego, od 0,3514 do 0,3759 mm. Ten dziwaczny na pierwszy rzut oka system opracował francuski rytownik, giser, drukarz oraz właściciel odlewni czcionek, Pierre Simon Fournier w 1737 r. Stworzył on pojęcie „punktu” na podstawie obowiązującej wówczas w jego kraju miary długości: stopy francuskiej, dzielonej na 12 cali, które z kolei dzieliły się na 12 linii, zaś linie – na 12 punktów. Cztery dekady później system uległ pewnej modyfikacji w związku za zastąpieniem stopy francuskiej stopą paryską – i w tej wersji, pochodzącej z 1775 r., jest stosowany do dziś. Stopnie czcionek mają swoje własne nazwy – począwszy od „nonplusultra”, które oznacza mikroskopijną czcionkę dwupunktową, poprzez eleganckie drobne czcionki zwane „brylantem”, „diamentem” i „perlem”, aż „kwadratu” liczącego 48 punktów. Te nazwy własne powstały z potrzeby praktycznej – w tradycyjnej drukarni drukarze mieli do dyspozycji czcionki tylko w tych wielkościach, więc nadawali im „imiona” dla jaśniejszej komunikacji z kolegami. Spośród tych imion, jedno przedostało się do szerszego użycia i jest to „petit”: czcionka ośmiopunktowa. W języku potocznym „petitem” oznacza tyle co „drobnym drukiem”.
Odmiana pisma to jego cechy, które najczęściej zmieniamy kombinacją liter Ctrl+B lub też Ctrl+I – czyli pogrubienie i kursywa. Jednak takich cech jest znacznie więcej. Według Polskiej Normy (PN-73/P-55009) odmiana pisma zależna jest od grubości kresek, pochylenia znaków oraz ich szerokości. Przeważnie jednak przy formatowaniu tekstu posługujemy się pojęciami angielskimi:. Dwa najpopularniejsze to „Bold” czyli wyłuszczenie liter i „Italic” – czyli kursywa, font pochylony w prawo. Jest też jednak sporo innych – na przykład „Light” czyli litery lekkie, cieńsze od kroju podstawowego oraz „Heavy” – czyli zapis ciężki, masywniejszy od Bolda. Warto przy tym pamiętać, że odmiana pisma ma wpływ na powierzchnię, którą dany fragment zajmuje na kartce, liczby wierszy, w których tekst się zmieści. Bold zajmuje więcej miejsca od kroju podstawowego, podczas gdy Italic odrobinę zmniejsza powierzchnię tekstu. Żeby nie ulec pozorom, warto zawsze znać liczbę znajdujących się w tekście liter i innych znaków. Tworząc nowy krój pisma, graficy przeważnie opracowują go w co najmniej kilku podstawowych odmianach – i wtedy mamy do czynienia z „rodziną” lub „garniturem” fontów. Zdarzają się jednak także fonty „sieroty” – istniejące tylko w jednej odmianie.
Krój pisma, dawniej zwany „karakterem” to najciekawszy i najbardziej twórczy z parametrów pisma. Różnice między krojami ujawniają się w stylu, rytmie, proporcji, dukcie, układzie lub kształcie szeryfów, czy właściwościach optycznych – takich jak czytelność. Szczególnie interesującym elementem, wpływającym na krój pisma jest „dukt”: charakterystyczny układ kresek tworzących litery, które w wierszu tekstu układają się w powtarzalną strukturę, odbieraną przez czytelnika na pierwszy rzut oka. Dukt może być „harmonijny” i „spokojny” lub „zaburzony”; „szeroki” lub „wąski”; czy „okrągły” lub „ostry”. Inną cechą charakterystyczną kroju pisma są zabawnie nazwane w języku polskim „szeryfy”. To niezbyt trafne spolszczenie angielskiego słowa „serif”, prawdopodobnie pochodzącego od duńskiego „schreef”, co oznacza po prostu kreskę, linię i nie ma nic wspólnego ze stróżem porządku na Dzikim Zachodzie. Szeryfy to nic innego, jak poprzeczne lub ukośne zakończenia głównych kresek poszczególnych liter. Szeryfy mogą mieć kształt klina – jak w najpopularniejszym kroju Times New Roman, a także belki (Rockwell), kreski (Bodoni), mogą też być „skryte”, czyli ograniczać się do nieznacznego poszerzenia na końcach znaków (Cooper Black). Zdarzają się także kroje, w których poszerzenia znajdują się na środkowej linii znaku – noszą one inną dziwaczną nazwę: „perhaepsów”.
Ale to nie koniec. Kroje pisma dzielimy także na jedno- i dwuelementowe. Jednoelementowe to takie, w którym litery i wszystkie pozostałe znaki są zbudowane z kresek tej samej grubości. W dwuelementowych różne elementy litery mają różną grubość, np. linie pionowe są narysowane grubszą kreską niż poziome, lub też szerokość kresek zmienia się płynnie. Istnieją również kroje proporcjonalne i stałe. W tych pierwszych czcionki odzwierciedlają naturalny kształt liter, więc „i” jest znacznie węższe od „u”, a „u” od „w”. Odległości pomiędzy środkami sąsiednich znaków są różne, a pomiędzy ich krawędziami – równe, co daje naturalny, spokojny wygląd. W kroju o stałej szerokości znaku, nazywanym też maszynowym, chodzi o to, żeby liczba liter i znaków w każdym wierszu była taka sama, a znaki w pionie układały się w kolumnach, co owocuje tekstem podobnym do krzyżówki. Łatwiej policzyć w nim znaki, choć wygląda dość nienaturalnie. Przykładem takiego kroju jest Courier.
Wybierając na co dzień spomiędzy niezliczonych krojów pisma, które oferuje nam każdy procesor tekstu, często nie zdajemy sobie sprawy z faktu, że mamy do czynienia z dziełem, które, jak każdy przejaw twórczości, podlega ochronie prawa autorskiego. Z zasady używanie dostępnych w procesorze krojów jest legalne, ponieważ zyskujemy to prawo wraz z licencją na oprogramowanie. Jednak sytuacja komplikuje się wyraźnie, kiedy chcemy sięgnąć po jakiś wielce oryginalny krój pisma, opracowany specjalnie na czyjeś zamówienie. Znakomitym przykładem takiej czcionki – tworzonej na zamówienie, reprezentującej najwyższy poziom graficznego artyzmu – jest krój stworzony dla muzeum Guggenheima w Nowym Jorku przez Jonathana Hoeflera z pracowni Hoefler & Frere-Jones. Grafik otrzymał zadanie stworzenia fontu, który odda charakter i specyfikę muzeum, będzie lekki, a zarazem przemysłowy. Jego liternictwo odzwierciedla charakter architektury budynku i klimat przestrzeni muzeum. Stanowi integralny element tej szacownej galerii.
[https://prawointernetu.eu/prawa-do-czcionek-czy-moge-dowolnie-z-nich-korzystac/]